Szukaj na blogu

Chorwacja: Skrbčići (Wyspa Krk) – Novalija (Wyspa Pag)



                                                                   Dystans: 57,88 km


To już przedostatni dzień naszej podróży. W związku z faktem, iż prom z wyspy Krk na wyspę Rab mieliśmy o 7:45 pobudka dzisiaj była tuż po 500, ale daliśmy radę, tym bardziej, że spać poszliśmy dość wcześnie, a spało się wyśmienicie.

W oczekiwaniu na prom w porcie Valbiska.

W oczekiwaniu na prom w porcie Valbiska.


Transfer promem na Rab był, jak się okazało najdłuższy z wszystkich przepraw promowych jakie mieliśmy do tej pory i jakie miały nastąpić później bo trwał aż 80 minut.
W związku z tym rozsiedliśmy się wygodnie w kawiarni promowej i raczyliśmy się bardzo dobrą (chociaż małą) chorwacką kawą.
W przerwie trochę zwiedzaliśmy pokład promu, robiliśmy zdjęcia krajobrazów roztaczających się z pokładu, część z nas wykonywała zaległe telefony, część próbowała nieco kimać. Tym sposobem zgubiliśmy jakoś te 80 minut rejsu.

Płyniemy na Rab.

Płyniemy na Rab.


Po przybyciu do portu w Lopar ruszyliśmy na pierwszy 23 – kilometrowy odcinek trasy.
Droga miała być płaska, a okazała się pagórkowata, co było bardziej męczące niż niejeden konkretny podjazd, a potem zjazd.

Widoczki znad Loparu w czasie drogi do Rabu.

Widoczki znad Loparu w czasie drogi do Rabu.

Widoczki znad Loparu w czasie drogi do Rabu.

Widoczki znad Loparu w czasie drogi do Rabu.


Mniej więcej w połowie drogi zawitaliśmy do miasteczka Rab. Rab to typowa turystyczna osada, z masą turystów, cumującymi w porcie łodziami i kilkoma zabytkami, których nie udało nam się zaliczyć, gdyż na starówkę był zakaz wjazdu rowerami, a nam nie uśmiechało się zbytnio ich pchanie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

W Rabie.

Zbliżamy się do przystani w Mišnjaku.

Zbliżamy się do przystani w Mišnjaku.

W oczekiwaniu na prom w Mišnjaku.

W oczekiwaniu na prom w Mišnjaku.


Tak więc kilka fotek, odwiedziny apteki i w drogę do przystani w Mišnjak, w celu przepłynięcia na stały ląd.
Po ok. 20 minutowym rejsie  wylądowaliśmy na „kontynencie” w Stinicy. Niestety jak to bywa w 99% przypadków z przystani czyli z poziomu 0 m n.p.m. czekał nas 14 kilometrowy podjazd na wysokość 300 m n.p.m. Nachylenie trasy nie było zbyt duże, ale upał dawał nam się ostro we znaki.

Dopływamy do Stinicy.

Dopływamy do Stinicy.

 Po zejściu na ląd w Stinicy zaczęliśmy kolejny podjazd.

 Po zejściu na ląd w Stinicy zaczęliśmy kolejny podjazd.

 Po zejściu na ląd w Stinicy zaczęliśmy kolejny podjazd.

 I znowu w dół. Tym razem do portu Prizna.

 I znowu w dół. Tym razem do portu Prizna.


Na szczęście po podjeździe mieliśmy kolejny około 5 kilometrowy zjazd do kolejnej przystani w Priznej, z której przepłynęliśmy na wyspę Pag. 
Wielkim zaskoczeniem był dla nas krajobraz Pagu w okolicy przystani promowej. Mieliśmy wrażenie jakby ktoś wyrzucił nas nagle na kamienistej pustyni gdzieś w Afganistanie, albo jakbyśmy żyli w jakimś post apokaliptycznym świecie rodem z „Mad Maxa”.

Wylądowaliśmy na Pagu. Pustynia jak się patrzy. Przed nami dojazd do Novalji.

Wylądowaliśmy na Pagu. Pustynia jak się patrzy. Przed nami dojazd do Novalji.

Wylądowaliśmy na Pagu. Pustynia jak się patrzy. Przed nami dojazd do Novalji.

Wylądowaliśmy na Pagu. Pustynia jak się patrzy. Przed nami dojazd do Novalji.

Wylądowaliśmy na Pagu. Pustynia jak się patrzy. Przed nami dojazd do Novalji.

 Łyk wody w jednym z nielicznych z zacienionych miejsc.

 Łyk wody w jednym z nielicznych z zacienionych miejsc.


Tutaj również czekał nas podjazd, tym razem „tylko” 150 m w pionie i zaraz po nim zjazd na camping w Novaliji, kończący dzisiejszy dzień jazdy.

Na campingu w Novalji.

Na campingu w Novalji.

Na campingu w Novalji.





Nasza trasa:









Chorwacja: Labin – Skrbčići (Wyspa Krk)




                                                                   Dystans: 57,96 km


Nareszcie poczuliśmy się jak w Chorwacji. Poranek okazał się bardzo ładny, a słońce było tylko lekko przetykane chmurkami.
Wyruszyliśmy na trasę ok. 8:30, zrobiliśmy zakupy w miejscowym „Lidl-u” i powoli zaczęliśmy się przemieszczać w kierunku przystani promowej w Brestovej, gdyż celem na dzisiaj był przejazd przez wyspę Cres, na którą musieliśmy się dostać promem, a następnie kolejny transfer promowy na wyspę Krk.

Zjazd do miejscowości Vozilići.


Sformułowanie ruszyliśmy „powoli” jest o tyle odpowiednie, że dzień zaczęliśmy tradycyjnie podjazdem, po którym czekał na nas bardzo długi zjazd do Vozilići. Niestety po nim zaczął się pierwszy z kilku bardzo długich podjazdów dzisiejszego dnia.
Jego zaletą były przepiękne widoki na długi fiord kończący się pod miasteczkiem Plomin.

Przed nami bardzo ładny Plomin.

Przed nami bardzo ładny Plomin.

Fiord rzeki Boljunčica.

Zmierzamy w kierunku portu w Brestovej.

Zmierzamy w kierunku portu w Brestovej.


Po podjeździe mniej więcej do wysokości wsi Paroni zaczęliśmy zjazd bardzo stromą drogą do portu w Brestovej, gdzie przesiedliśmy się na prom i przepłynęliśmy na wyspę Cres.

Na punkcie widokowym przy restauracji w okolicach Zagorje.

Na punkcie widokowym przy restauracji w okolicach Zagorje.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Krystaliczna woda w porcie w Porozinie.


Po dopłynięciu do portu Porozina zaczął się długi, ok. 15 – kilometrowy podjazd, również obfitujący w wiele przepięknych widoków, które rekompensowały chłody wcześniejszych dni. 
W drodze przez wyspę Cres.

Widoki na dojeździe do wioski Dragozetići.

Widoki na dojeździe do wioski Dragozetići.

W drodze przez wyspę Cres.


Ponadto trzeba nadmienić, że sama jazda była bardzo przyjemna ze względu na prawie całkowity brak samochodów. W miejscu tym trzeba wspomnieć, iż przy okrętowaniu się na prom piesi i rowerzyści wchodzą pierwsi, natomiast schodzą z niego ostatni. W naszym przypadku miało to zasadniczą zaletę, a mianowicie kiedy zeszliśmy z promu na stały ląd praktycznie wszystkie samochody pojechały już w głąb wyspy. Mogliśmy więc spokojnie i bezpiecznie pojechać swoją drogą. Kolejna nawała samochodów miała miejsce dopiero po ok. 2 godzinach, kiedy to przypłynął kolejny prom. Wyliczyliśmy skrzętnie ten moment i zrobiliśmy sobie przerwę w momencie kiedy wszystkie te auta nas mijały.
Do wyspy Cres dobił kolejny prom. Czekamy na przewalenie się samochodów.

Zbliżamy się do punktu widokowego pod górą Sis (639 m n.p.m.).


Wracając do widoków. Najpiękniej było na rozjeździe głównej drogi i drogi do Beli, gdzie można było podziwiać krajobrazy z obu stron wyspy.

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).


Od tego miejsca było już łatwiej. Zaczęły się bardzo długie zjazdy do portu w Merag, ale niestety też z kilkoma stromymi podjazdami.

Powoli dojeżdżamy do Meragu.

Powoli dojeżdżamy do Meragu.

W oczekiwaniu na prom w porcie Merag.

Płyniemy z Meragu na Krk.

Na wyspie Krk. Port Valbiska.


W zasadzie w porcie Merag zakończył się nasz dzień jazdy. Pozostało przepłynąć na wyspę Krk do Valbiska i dojechać 2 km na nocleg, który okazał się być apartamentem w dawnej winnej piwniczce z wyjściem na wspaniały ogród, gdzie za żywopłot robiły niesamowicie pachnące krzewy rozmarynu oraz wawrzynu szlachetnego, dającego popularne liście laurowe.

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).


Co do noclegu to czekała na nas na miejscu pewna niespodzianka. Zostaliśmy powitani przez naszą gospodynię wspaniałą lemoniadą domowej roboty oraz przepyszną, parzoną na turecką modę kawą.
Nasza gospodyni zasugerowała też, że jeżeli jesteśmy zainteresowani to może zadzwonić do pewnych pań, które mogą nam umilić wieczór, ale niestety nie skorzystaliśmy z tej oferty. Pani skwitowała tą kwestię tym, iż rozumie gdyż na pewno jesteśmy bardzo zmęczeni, co w zasadzie było prawdą.




Nasza trasa: