Po dobrze
przespanej nocy trochę już podmęczeni zaczęliśmy się szykować do ostatniego
etapu eskapady. Poranek nastał bardzo słoneczny, chociaż w cieniu było trochę
chłodno.
Wyruszyliśmy
więc w kierunku naszego ostatniego poważnego podjazdu – na tzw. Kapelę. Chociaż
był to na całej trasie najdłuższy podjazd okazał się jednak najmniej
wyczerpujący. Droga wiła się serpentynami niczym na Wielkiej Pętli
Bieszczadzkiej i po kilku „agrafkach” wjechaliśmy równym tempem na przełęcz, z
której po krótkim odpoczynku kilkukilometrowym zjazdem dotarliśmy do miejscowości
Stara Kraśnica.
![]() |
Nabieramy sił przed podjazdem na Kapelę. |
![]() |
Na podjeździe pod Kapelę. |
W tym miejscu
niestety skończyła się dobra droga, która ze zmiennym szczęściem do samego
Wrocławia była już tylko zła lub bardzo zła.
Pechowo mógł się
zakończyć przejazd przez wieś Muchów, gdzie mały pies próbował nas pogryźć, ale
udało nam się wyperswadować mu złe zamiary.
![]() |
Właśnie minęliśmy nieprzyjazny Muchów. |
Niestety oprócz
agresywnego psa zaczęliśmy również opadać z sił. Droga niby biegła po płaskim
terenie, ale jak się dobrze przyjrzeć wznosiła się prawie cały czas, aż w
okolice góry Garbiec.
![]() |
Zaczynamy ostatni duży zjazd. Tym razem do Jawora. |
Pogoda nadal
była świetna, chociaż goniła nas z
oddali burza, krajobrazy z żółtymi polami rzepaku prawie na całej trasie
urzekały intensywną żółcią, a my powoli zbliżaliśmy się do Jawora, do którego
dotarliśmy w samo południe, gdzie postanowiliśmy zrobić dłuższy popas na
miejscowym rynku.
Czas ten
umililiśmy sobie dokarmianiem miejscowych gołębi a następnie wspaniałą kawą
podaną w ratuszowej restauracji.
![]() |
Na Jaworskim rynku |
W miejscu tym
powinienem powiedzieć coś o historii Jawora, nawiązać do okresu panowania
Piastów w tym mieście, wspomnieć o jego zabytkach, w tym o wspaniałym kościele
pokoju położonym niedaleko jaworskiego rynku, ale nie chcę przynudzać więc
odsyłam do opracowań naukowych związanych z tymi kwestiami, których jest
naprawdę sporo.
Z bieżących
wydarzeń odbywających się cyklicznie w Jaworze należy wspomnieć o corocznym
święcie chleba, które odbywa się w miesiącu sierpniu i gromadzi wielu amatorów
pieczywa.
My jednak po
godzinie błogiego lenistwa postanowiliśmy ruszyć dalej. Pozostawiliśmy za sobą
wszystkie większe i mniejsze podjazdy i praktycznie po płaskiej trasie
zmierzaliśmy powoli w kierunku Wrocławia, w którym pojawiliśmy się, jadąc
równym, dobrym tempem ok. godziny 17:00 kończąc tym samym trzydniową eskapadę.
![]() |
Ach te rzepakowe pola. |
![]() |
Krótki odpoczynek w cieniu. Jeszcze kilka wiosek i będziemy we Wrocławiu. |
Podsumowując
wyjazd, który w założeniu miał być treningiem przed wyprawą do Chorwacji należy
stwierdzić, iż na pewno jesteśmy już dobrze przygotowani kondycyjnie do
wyprawy, ale nie należy popadać w euforię i dalej trenować. Ponadto cała trasa
była tak zaplanowana abyśmy się sprawdzili zarówno na etapie górskim, lekko
pofałdowanym jak i płaskim. Na podłożu asfaltowym przez szuter, po kamienie i
skałę. Test ten wypadł również pozytywnie.
Przejechaliśmy
łącznie ok. 312 km bez żadnej awarii ani uszczerbku na zdrowiu.
Oby tak było zawsze.
Nasza trasa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz