Nastał kolejny
dzień naszej wyprawy. Mięśnie jakieś cięższe, schodzenie po schodach jakby
bardziej wyczerpujące, ale humory na szczęście dobre.
Po solidnym śniadaniu
czas był ruszać w drogę.
![]() |
Startujemy spod Luža. |
![]() |
Z powrotem w Niemczech. Na granicy w Waltersdorfie. |
Na szczęście na
początek czekał nas prawie 5-cio kilometrowy zjazd do Kurortu Jonsdorf,
w którym
znaleźliśmy się błyskawicznie i tak samo błyskawicznie po dość ostrym, ale
krótkim podjeździe i kolejnym zjeździe dotarliśmy do Kurortu Oybin - miejscowości
magicznej. Z jednej strony przepiękne krajobrazy obfitujące w skalne turnie
Scharfenstein, Luisenhohe czy Topfer, z drugiej domki poukładane jak w
pudełeczku. Całość zwieńcza dzieło przepięknego dworca kolejowego z kursującą
zabytkową kolejką niczym z Hogwartu.
![]() |
W drodze do Kurort Oybin. |
![]() |
Cukierkowa zabudowa Kurort Oybin. |
![]() |
Pociąg do Hogwartu odjeżdża z peronu 9 ¾ . proszę wsiadać. |
![]() |
Dworzec kolejowy w Kurort Oybin. |
![]() |
Cała ekipa. |
Oczywiście
zatrzymaliśmy się na małą sesję zdjęciową i ruszyliśmy dalej w kierunku granicy
czeskiej, a następnie polskiej.
Szczęśliwie
znaleźliśmy się w miejscu gdzie można zwiedzić trzy kraje w zaledwie
kilkadziesiąt minut.
Cała nasza droga
z Kururtu Oybin przez Olbersdorf, Hartau, Hradek nad Nisou i Kopaczów zajęła
nam dosłownie 45 minut.
Niestety po
przejechaniu na polską stronę pierwsze co rzuca się w oczy to fatalny stan dróg
w porównaniu do tych lokalnych w Czechach czy Niemczech. Naprawdę jestem daleki
od narzekania na naszą rzeczywistość, ale w XXI wieku nie przystoi brak
dbałości o drogi przez naszych lokalnych włodarzy.
Czym prędzej
przejechaliśmy więc z powrotem na czeską stronę i udaliśmy się w kierunku
Frydlantu z przepięknym zamkiem, którego niestety nie udało nam się zwiedzić,
gdyż kilometrów do przejechania było jeszcze sporo, a i ciągle zmieniająca się
pogoda nie nastrajała zbyt optymistycznie do spędzenia dłuższego czasu w tym
powiatowym mieście.
![]() |
Właśnie wyjeżdżamy z Frydlantu. |
Ostatnim
miasteczkiem po czeskiej stronie jakie udało nam się zaliczyć było Nove Mesto pod
Smrkem, a za nim ostatni większy podjazd tego dnia.
Reszta trasy
przebiegła nam dość gładko pagórkowatym terenem Pogórza Izerskiego, które jest
szczególnie bliskie memu sercu, gdyż będąc szefem AKT na Akademii Ekonomicznej
w Jeleniej Górze zawiadywałem chatką studencką „Hucianka” położoną w przepięknym
Antoniowie.
Pogórze Izerskie
w obecnej chwili przeżywa swój renesans. Na każdym kroku widać świeżo
wyremontowane dawne chałupy sudeckie, które w chwili obecnej są swego rodzaju
wisienkami na torcie wielu mijanych miejscowości, takich jak Rębiszów, Stara
Kamienica czy wspomniany wcześniej Antoniów z niezapomnianą „Hucianką”
![]() |
Hucianka w latach 80-tych … |
![]() |
i dzisiaj. |
Na koniec etapu
czekała nas wspaniała niespodzianka - fantastyczny zjazd do Jeleniej Góry, w
której zameldowaliśmy się ok. godz. 17:00 po 8 godzinach jazdy.
Premią za etap
były niesamowite grillowane skrzydełka oraz babka ziemniaczana, które
przygotował nasz gospodarz.
Nasza trasa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz