Po chyba ostatniej nocy spędzonej w łóżku, a na pewno jednej z nielicznych tak komfortowych i
zjedzeniu przepysznego i obfitego śniadania, po wykonaniu obowiązkowych fotek z gospodarzami pensjonatu Monte Neve wyruszyliśmy na dzisiejszą trasę.
Przepchnęliśmy rowery koło kościoła w Bolesławowie, zarzuciliśmy na zębatki pierwszy opadły
łańcuch i wyjechaliśmy w kierunku polsko – czeskiej granicy na Przełęcz Płoszczyna.
Mimo, że droga wiodła cały czas pod górę jechało nam się bardzo dobrze i po minięciu kilu serpentyn osiągnęliśmy najwyżej położony punkt dnia i chyba całej wyprawy, czyli wspomnianą Przełęcz Płoszczynę.
![]() |
Na Przełęczy Płoszczyna. Zaraz opuszczamy Polskę i wjeżdżamy do Czech. |
![]() |
Na Przełęczy Płoszczyna. Zaraz opuszczamy Polskę i wjeżdżamy do Czech. |
![]() |
Na Przełęczy Płoszczyna. Zaraz opuszczamy Polskę i wjeżdżamy do Czech. |
Nagrodą za ten podjazd był z kolei szybki zjazd do Starego Mesta, które w promieniach słońca prezentowało się całkiem interesująco oraz dalej do Hanušovic, w których obowiązkowo „zagoniliśmy” po Kofoli i ruszyliśmy dalej, praktycznie po płaskim do miasteczka Zábřeh.
![]() |
Informační centrum Staré Město pod Sněžníkem. |
![]() |
Na rynku w Starym Městie. |
![]() |
Na rynku w Starym Městie. |
![]() |
Kościół św. Anny w Starym Městie. |
W Zábřehu nie zatrzymaliśmy się w ogóle i pocisnęliśmy dalej w stronę Dolního Bušínova.
Wjeżdżając do wsi Lupěné musieliśmy się zatrzymać i sprawdzić trasę, gdyż przed wsią pojawił się znak „zakazu ruchu”, a cała wieś była rozkopana w związku z jakimiś pracami typu ciągnięcie sieci kanalizacyjnej czy gazowej.
Po utwierdzeniu się w prawidłowym kierunku jazdy mimo wszystko pojechaliśmy dalej.
Po skończeniu się wsi skończyły się także rozkopy, a my wjechaliśmy na umiarkowany podjazd do Dolního Bušínova, gdzie czekała na nas pyszna zupa czosnkowa.
Pozytywnie naładowani czosnkową uderzyliśmy w stronę Krchlebów, gdzie czekał nas najcięższy podjazd dnia, a w zasadzie pchanie rowerów po rozwalonej dawnej, szutrowo-kamienisto- asfaltowej imitacji drogi.
Nie zraziło nas to za bardzo, tym bardziej, że do campingu w Mohelnicach pozostawało do
przejechania już tylko 7 km, które zrobiliśmy ekspresowo.
Same Mohelnice okazały się być bardzo ładnym zabytkowym miasteczkiem z częściowo zachowanymi murami obronnymi, średniowiecznym układem zabudowy i kilkoma zabytkami jak chociażby kościół Św. Tomasza z 1480 roku czy dom piekarza z 1597 roku.
Nasza trasa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz