Szukaj na blogu

Chorwacja: Labin – Skrbčići (Wyspa Krk)




                                                                   Dystans: 57,96 km


Nareszcie poczuliśmy się jak w Chorwacji. Poranek okazał się bardzo ładny, a słońce było tylko lekko przetykane chmurkami.
Wyruszyliśmy na trasę ok. 8:30, zrobiliśmy zakupy w miejscowym „Lidl-u” i powoli zaczęliśmy się przemieszczać w kierunku przystani promowej w Brestovej, gdyż celem na dzisiaj był przejazd przez wyspę Cres, na którą musieliśmy się dostać promem, a następnie kolejny transfer promowy na wyspę Krk.

Zjazd do miejscowości Vozilići.


Sformułowanie ruszyliśmy „powoli” jest o tyle odpowiednie, że dzień zaczęliśmy tradycyjnie podjazdem, po którym czekał na nas bardzo długi zjazd do Vozilići. Niestety po nim zaczął się pierwszy z kilku bardzo długich podjazdów dzisiejszego dnia.
Jego zaletą były przepiękne widoki na długi fiord kończący się pod miasteczkiem Plomin.

Przed nami bardzo ładny Plomin.

Przed nami bardzo ładny Plomin.

Fiord rzeki Boljunčica.

Zmierzamy w kierunku portu w Brestovej.

Zmierzamy w kierunku portu w Brestovej.


Po podjeździe mniej więcej do wysokości wsi Paroni zaczęliśmy zjazd bardzo stromą drogą do portu w Brestovej, gdzie przesiedliśmy się na prom i przepłynęliśmy na wyspę Cres.

Na punkcie widokowym przy restauracji w okolicach Zagorje.

Na punkcie widokowym przy restauracji w okolicach Zagorje.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

W oczekiwaniu na prom w Brestovej.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Na promie z Brestovej do Poroziny.

Krystaliczna woda w porcie w Porozinie.


Po dopłynięciu do portu Porozina zaczął się długi, ok. 15 – kilometrowy podjazd, również obfitujący w wiele przepięknych widoków, które rekompensowały chłody wcześniejszych dni. 
W drodze przez wyspę Cres.

Widoki na dojeździe do wioski Dragozetići.

Widoki na dojeździe do wioski Dragozetići.

W drodze przez wyspę Cres.


Ponadto trzeba nadmienić, że sama jazda była bardzo przyjemna ze względu na prawie całkowity brak samochodów. W miejscu tym trzeba wspomnieć, iż przy okrętowaniu się na prom piesi i rowerzyści wchodzą pierwsi, natomiast schodzą z niego ostatni. W naszym przypadku miało to zasadniczą zaletę, a mianowicie kiedy zeszliśmy z promu na stały ląd praktycznie wszystkie samochody pojechały już w głąb wyspy. Mogliśmy więc spokojnie i bezpiecznie pojechać swoją drogą. Kolejna nawała samochodów miała miejsce dopiero po ok. 2 godzinach, kiedy to przypłynął kolejny prom. Wyliczyliśmy skrzętnie ten moment i zrobiliśmy sobie przerwę w momencie kiedy wszystkie te auta nas mijały.
Do wyspy Cres dobił kolejny prom. Czekamy na przewalenie się samochodów.

Zbliżamy się do punktu widokowego pod górą Sis (639 m n.p.m.).


Wracając do widoków. Najpiękniej było na rozjeździe głównej drogi i drogi do Beli, gdzie można było podziwiać krajobrazy z obu stron wyspy.

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).

Na punkcie widokowym pod górą Sis (639 m n.p.m.).


Od tego miejsca było już łatwiej. Zaczęły się bardzo długie zjazdy do portu w Merag, ale niestety też z kilkoma stromymi podjazdami.

Powoli dojeżdżamy do Meragu.

Powoli dojeżdżamy do Meragu.

W oczekiwaniu na prom w porcie Merag.

Płyniemy z Meragu na Krk.

Na wyspie Krk. Port Valbiska.


W zasadzie w porcie Merag zakończył się nasz dzień jazdy. Pozostało przepłynąć na wyspę Krk do Valbiska i dojechać 2 km na nocleg, który okazał się być apartamentem w dawnej winnej piwniczce z wyjściem na wspaniały ogród, gdzie za żywopłot robiły niesamowicie pachnące krzewy rozmarynu oraz wawrzynu szlachetnego, dającego popularne liście laurowe.

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).

Na naszym noclegu w Skrbčići (Krk).


Co do noclegu to czekała na nas na miejscu pewna niespodzianka. Zostaliśmy powitani przez naszą gospodynię wspaniałą lemoniadą domowej roboty oraz przepyszną, parzoną na turecką modę kawą.
Nasza gospodyni zasugerowała też, że jeżeli jesteśmy zainteresowani to może zadzwonić do pewnych pań, które mogą nam umilić wieczór, ale niestety nie skorzystaliśmy z tej oferty. Pani skwitowała tą kwestię tym, iż rozumie gdyż na pewno jesteśmy bardzo zmęczeni, co w zasadzie było prawdą.




Nasza trasa:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz